niedziela, 13 grudnia 2015

Święta w Skandynawii

Norwegowie czekając na święta Bożego Narodzenia robią wokół tego więcej zamieszania, niż my w Polsce. Wszystkim Norwegom w oczekiwaniu na święta towarzyszy kalendarz adwentowy. Nawet w szkołach jest związana z nim... tradycja?

Tak, jak u nas w Polsce losujemy kto komu robi prezent na wigilię klasową, tak tutaj losuje się kto komu robi prezent na kalendarz adwentowy.


Na czym to polega? Gdy wszystkie prezenty są już w klasie (przynosi się je 1 grudnia), zaczyna się wyczekiwanie. Prezenty składa się w jednym miejscu, a nauczyciel codziennie losuje jedną osobę, która właśnie dzisiaj dostanie swój prezent.

Jednak, zamiast losowania prezentów nauczyciel robi również taki kalendarz adwentowy dla całej klasy. Pakuje małe upominki w papier, wiąże je na sznurku,  podpisuje imionami uczniów i numeruje.
Taki kalendarz adwentowy wisi sobie w klasie na ścianie. Uczniowie codziennie z zapałem sprawdzają, kogo dzisiaj jest kolej, na odebranie drobiazgu.


Oprócz takiego odliczania dni do Bożego Narodzenia, organizowane są również julemarked, czyli wielkie, Bożonarodzeniowe jarmarki.

Ciekawą tradycję ma również miasto Bergen, gdzie w czasie adwentu powstaje największe na świecie miasto wykonane w całości z piernika.
                               
Podczas Wigilii (Julaften), na stołach pojawia się wiele norweskich „przysmaków”, takich jak: juleribbe - żeberka jagnięce;  lutefisk (już wiecie co to jest, nie chciejmy do tego wracać), na deser natomiast: kransekake - popularne ciasto migdałowe w kształcie pierścienia, jak i riskrem - kaszka ryżowa z bitą śmietaną i podawana z czerwonym sosem, a także julegrøtt, czyli rodzaj puddingu, w którym ukryty jest migdał. Osoba, która znajdzie w swoim julegrøtt migdał, cały przyszły rok będzie miała szczęście.

Jak brzmią po norwesku życzenia świąteczno-noworoczne? God jul og godt nytt år!




Choinka niektórym Norwegom się źle kojarzy?

Oczywiście. Kiedyś, gdy cała Skandynawia była jeszcze pogańska, wieszało się właśnie na choinkach ofiary dla bóstw, w formie ludzi, przez co dzisiaj niektórzy Norwegowie są niechętni do ubierania choinki na święta.

To są chyba najciekawsze rzeczy związane z świętowaniem Bożego Narodzenia w Norwegii.

To jak – zostało mi już tylko życzyć wesołych i spokojnych świąt, spędzonych z najbliższymi. :)




wtorek, 1 grudnia 2015

Kwiatek.

"Wypadek samochodowy. Pięć osób nie żyje, dwie ciężko ranne.", "Napad na sklep. Jedna osoba nie żyje.", "Ojciec zabił córkę i swoją żonę."

Takie nagłówki często widzisz w internecie, w gazetach, często słyszysz o tym w radiu, czy telewizji.

Dlaczego z taką łatwością przychodzi mówić nam o śmierci?

Codziennie dowiadujesz się o jakimś wypadku, samobójstwie, czy zabójstwie. Wszelkie przekazy masowe codziennie wspominają o takowych sytuacjach. Tylko - dlaczego?

Zobacz - Ty i tak zakodujesz co najwyżej, że coś się stało, Reszta też po chwili zapomni. No - może za parę dni co najwyżej. Więc po co wspominać o tym? Czy śmierć stała się czymś, co jest wykorzystywane w mediach, gdy nie ma nic więcej do powiedzenia, a to, co jest nie wystarcza?

"pamiętasz jak w dzieciństwie płakałeś nad grobem
zabitego ptaka
popatrz jak teraz reagujesz
gdy płynie krew po ulicy
powiedz coś"

No właśnie. Czy to nie jest adekwatne do tego, o czym piszę? 
Człowiek przyzwyczaja się do śmierci. Do śmierci, która go otacza - w końcu takie wiadomości stają się dla niego po prostu nudne. Staje się niepodatny na tragedię innych. Słucha, czyta i widzi je - ale przestaje w jakikolwiek sposób reagować. 

Może sama piosenka nie odnosi się do tego o czym piszę - jednak ten fragment pasuje.



Dalej...


Dlaczego ludzie na skraju wykończenia psychicznego, tacy, co prawie nie zawahaliby się odebrać sobie życia, dostają ułatwiony dostęp do szybkiej śmierci?

O co chodzi? 
"Pigułki szczęścia". Niby dużej ilości osób pomagają. Jednak - pomagają tylko tym, którzy mają jeszcze gdzieś tam w sobie zakopane odrobinę wiary, nadziei. Antydepresanty pomagają zazwyczaj odkopać je i pomnożyć.

Jednak co, gdy nie ma nadziei?
Wtedy człowiek wchodzi w posiadanie śmierci w pigułce. Zamiast szczęścia. W końcu - ile osób popełniło samobójstwo poprzez nałykanie się tego? Albo poprzez zmieszanie tabletek z alkoholem...?

Antydepresanty - pigułki, które są jednocześnie szczęściem, i pomocą, jak i śmiercią, szybką metodą na ugoszczenie jej u siebie.

Idąc dalej tą drogą dochodzimy znowu do wniosków:
Wszystko, co nas otacza, każdy z nas może odbierać inaczej. Niby jest ustalona wspólna definicja różnych rzeczy. Jednak nie da się czasem ugodzić wszystkim. Są takie słowa, dla których nie da się dać odpowiadającej wszystkim definicji.
Między innymi wcześniej wymieniane już życie, ale również szczęście, raj, idealne podejście do życia, czy wiara.

Przykłady?

Znów zostały przeprowadzone ankiety - i tutaj podziękowania dla Pyszki, za inspirację i pomoc. Trzymaj się w tym Poznaniu ;) - w których również można znaleźć odpowiedzi znanych osób. Obydwie ankiety polegały na zdefiniowaniu konkretnego słowa. Raju i szczęścia.

Czym jest raj?


"Raj? święty spokój po wszystkim." - M. Gołkowski

,, Świat bez fałszywych ludzi."

,, No to wtedy, kiedy widzę się z chłopakiem”

,,Raj to szczęście, coś czego nie mogę dosięgnąć. „

,,Bezwarunkowe szczęście, bezpieczeństwo.” 

,,Śmierć.” 

,,Idealne miejsce w którym, chce się spędzać czas bez zmartwień.”

„Raj to właściwie nie miejsce. Tylko stan. Stan, w którym jesteś totalnie, absolutnie szczęśliwa. Gdy robisz to, co kochasz. Gdy jesteś z ludźmi, których kochasz i którzy Ciebie kochają”

,,Nie zastanawiałem się. Pewnie Walhallą. Dla mnie raj i szczęście jest wtedy, kiedy mógłbym się spełniać. Walhalla byłaby takim miejscem.”

„Raj to dla mnie świat gdzie ludzie przestają się nienawidzić i zabijać, czyli coś co nie istnieje. Możemy do niego dążyć, ale go nie osiągniemy. Widocznie zostaliśmy już wystarczająco mocno ukarani za zło, bo nawet raj nam zabrano.  W skocie raj to coś, do czego zmierzamy i w co wierzymy. Możliwe, ze zobaczymy go dopiero po śmierci”

„Nie zastanawiałem się nad tym. Jest taka żydowska opowieść, dokładnie Ci nie powtórzę, ale morał jest taki, że szczęśliwi możemy być tylko tu i teraz, nie żyjąc przyszłością, ani przeszłością. Więc.. dawno nad tym nie myślałem. Jak byłem młodszy to wyobrażałem go sobie jako siedzenie w górach, gdzieś w Tybecie.. albo wgl. w Azji.”

„Może być tak, że dla mnie to jest to kompletna abstrakcja, gdyż gdyby na Ziemi nie było wojen, głodu, chorób, każdy my miał dostatnie, szczęśliwe życie to by było cholernie nudno, przez co powstałyby takie rzeczy przy których logika wysiada.”

"Raj jest miejscem, w którym zostajemy oddzieleni od naszego umysłu. Nasze demony już nie mogą nam zagrozić, w głowie nie tworzą się złe myśli, nie boimy się niczego, przestajemy podlegać schematom, nic nie może nas już skrzywdzić. Jesteśmy wolni i bezpieczni. Odpowiedzialność, stres i zmęczenie ustępuje absolutnemu spokojowi i odpoczynkowi. To jest miejsce, w którym nie ma zmartwień. Bez ograniczeń. Bez cierpienia."


Każdy ma inne spostrzeżenia na różne sprawy. Jak już to było wspominane - wszystko zależy od tego, kto interpretuje.


Czym jest szczęście?


„Nie mam definicji szczęścia. Szczęściem jest chyba hybryda wielu czynników. Harmonijne połączenie miłości, pasji, przyjaźni, satysfakcji, pieniędzy, pogody...” – P. Kędzierski

„Żyć, jak najwięcej czując i jak najwięcej myśląc, za to jak najmniej marudząc. A w wypadku pisarza - by znów posłużyć się cytatem z wyżej wymienionego - "tak zagospodarować czasem czytelnika, żeby nie uznał tego czasu za stracony".” – R.J. Szmidt

„Szczęście  to taki okres gdy  przy mnie jest druga  kochana  osoba.” 

„W sumie, szczęście to stan który osiągamy przez dana rzecz lub czynność którą lubimy.” 

„Definicja mojego szczęścia, to po prostu muzyka.”

„To móc robić w życiu coś, co mnie interesuje, lubię to i sprawia mi radość.” 
"Szczęście, to stan akceptacji wszystkiego, co złe w naszym życiu i jednocześnie skupienia się na rzeczach pozytywnych, które się w nim znajdują. Jest nie osiągalne bez wsparcia ludzi, z którymi czujemy się dobrze i możemy podzielić się naszym życiem. To poczucie własnej wartości, które można osiągnąć tylko poprzez ciężką pracę i stawienie czoła swoim demonom."

"Nie jest możliwe określić tego terminu w kilku zdaniach tak, by oddać jego właściwy sens... Szczęście jest wtedy, gdy czujemy, że niczego więcej nam nie potrzeba. Jest też drogą, którą podejmujemy sami, dobrowolnie, i którą kroczymy własnym, zamierzonym tempem. Szczęście to zdolność do doceniania się tego co ma. Szczęście to wszelkie pozytywne uczucia, które siedzą w człowieku i łaskoczą jego serce. Na szczęście składają się myśli, uczucia, miejsca, daty, wspomnienia, postacie, które podarowały nam uśmiech.
Szczęście to takie małe święto człowieka, jednostki. Indywidualne. A przez to bardzo wyjątkowe."



Znowu to samo. Zawsze tak będzie. Zapewniam Cię o tym w 100%. Nie znajdziesz drugiej takiej samej odpowiedzi. Chyba, że odpowiada ktoś, kim manipuluje tak zwana "większość". Ale to inna bajka.


Dziwnie się potoczyły dzisiejsze rozmyślania. 

Tylko - co ma tytuł dzisiejszego wpisu, do zawartości?

Bardzo dużo. Chciałabym uczcić pamięć zmarłej niedawno, ważnej dla mnie osoby. Dziękuję, za tyle przegadanych godzin na zlotach, czy spotkaniach z GRP. Mam nadzieję, że teraz jest Tobie lepiej.
Gdyby nie Ta właśnie osoba, nie przeczytalibyście tego. Dziękuję.

niedziela, 15 listopada 2015

#0 Prolog




Słońce leniwie wychodziło zza horyzontu rzucając światło na powoli budzący się do życia świat. Z lasku nieopodal powoli wyszło coś, co na upartego mogłoby przypominać przerośniętego bobra z psim ogonem. Zatrzymało się, stanęło na dwóch łapach nasłuchując po czym szybko zerwało do biegu umykając między drzewa. Gdzieś w oddali coś zaryczało gardłowo. Dźwięk poniósł się echem po okolicy. Zza jednego z pagórków wychylił się dzik, niespiesznie dreptając w dół. Zwierze nagle zakwiczało przeciągle, oderwało się od podłoża wirując w powietrzu po czym nadal wydając z siebie przeraźliwie wizgi poleciało skąd przyszło, rzucone jakby przez jakąś niewidzialną siłę. Zewsząd poderwały się wrony kracząc i krążąc nad okolicą. Zona w pełni otworzyła oczy.

- Can I kick it?

Otrząsnęła się i przeklęła w duchu. Znów skupiła się na wszystkim, ale nie na tym co trzeba. Poprawiła przywierającą do ramienia kolbę poczciwego, ale nadal skutecznego SWD i kilka razy szybko zamrugała. Zorientowała się, że mówi się do niej.

- Hm? – mruknęła patrząc w lunetę zamontowaną do karabinu.
- Can I kick it? – powtórzył cicho głos obok
- Meh… - przewróciła oczami - nudzi ci się?
- Ja przynajmniej nie przysypiam – odgryzł się Obserwator – No dalej… Can I kick it? – powtórzył raz jeszcze
- Nie
- No dalej. I tak jeszcze co najmniej godzina przed nami – męczył– w nocy piździło tak, że wargi mi prawie do siebie przymarzły. No…Can I kick it? – podjął jeszcze jedną próbę
- Yes, you can – Westchnęła cicho. Nie odwracała wzroku od lunety, ale była pewna, że właściciel głosu obok się uśmiechnął - A co jeśli nie przyjdą?
- A kiedyś zdarzyło im się nie przyjść? – pytanie było retoryczne.

Pozycję za obalonym dębem wybrali w chwili kiedy ją wypatrzyli. W Zonie ustalanie tego typu rzeczy z wyprzedzeniem było niemożliwe. Zbyt wiele czynników jak choćby przemieszczające się nieoczekiwanie anomalie nie pozwalały na takie opcje. Z resztą, jeszcze parę dni temu, kiedy przechodzili tędy wracając z innej roboty, olbrzymie drzewo za którym teraz się kryli stało dumnie i dawało dom chmarze wron. Miejsce było dogodne. Po prawej mieli kilka trampolin, które wykorzystywali obecnie jak naturalne pole minowe, po lewej kilkadziesiąt metrów otwartej przestrzeni dzięki czemu nikt i nic nie mogłoby ich podejść. Tył był obstawiony przez drugą parę z drużyny. Wymarzone miejsce, na pozycję dla snajpera i na spędzenie kilku godzin w modlitwie o nie pojawienie się stada mutantów, emisji czy nowych anomalii.
Z drugiej strony, nie można było narzekać. Robota była dobrze płatna i nie pracowało się z idiotami. No, prawie…

- Ruch na jedenastej, czterysta metrów – Obserwator przerwał milczenie. Od niedawna był wyposażony w lunetę z dalmierzem, która strasznie ułatwiała im pracę.- Dwóch, idą na pierwszą.

Przemieściła celownik we wskazanym kierunku i złapała w nim kształt. Mężczyzna. Niewysoki, młody, ogolony i obcięty na zero. Skórzana kurtka, sprane spodnie w rosyjskiej florze włożone w wojskowe buty i popularny w Zonie obrzyn w rękach. Trzy metry za nim szedł kolejny mężczyzna. Wyższy od pierwszego. Blond czupryna, kozia bródka, nawet przystojny. Ubrany i uzbrojony tak samo jak jego towarzysz. Na plecach niósł pokrowiec z gitarą. Wyglądali jak zwykli stalkerzy szukający artefaktów i to bardzo niedoświadczeni. Zero ostrożności, szli jakby byli na spacerze.

- Żaden z nich to nie nasz cel – potwierdził jej przypuszczenia Obserwator - Pierdoleni turyści - parsknął – No, łap oddech, Słodziaku – odezwał się do niej
- Nie mów tak na mnie – syknęła
- Mhm – odmruknął

Wiedziała, że i tak będzie mówił. Mijały kolejne minuty. Słońce było coraz wyżej. Zaburczało jej w brzuchu. Chciała sięgnąć po batonika schowanego w kieszeni spodni, ale szybko skarciła się za tą myśl. Jedzenie, picie i tycie po robocie.

- Ruch, godzina pierwsza, sześćset metrów.

Od razu złapała go w lunecie. To już nie był amator. Ubrany był identycznie jak oni w maskałat w kamuflażu partizan zlewający go z otoczeniem. Kapelusz w tym samym kamuflażu a na niego nałożona zielona moskitiera skutecznie maskująca twarz i jednocześnie nie krepująca ruchów. Kamizelka taktyczna i jakiś nowszy model AK w rękach. Przycupnął na linii drzew w lasku z którego wcześniej wyłoniło się bobrowate stworzonko, które najwidoczniej powędrowało gdzieś dalej. Lustrował otoczenie przed sobą i po chwili uniósł nieznacznie prawą dłoń dając nią komendę „na przód” i ruszając po skosie na godzinę dwunastą. Po chwili z pomiędzy drzew wyszedł kolejny człowiek ubrany tak samo ubezpieczając swój sektor. Za nim kolejny, trzymający jedną ręką skutego mężczyznę w ukraińskim mundurze. Najechała celownikiem na jego twarz. Stary. Siwe włosy. Podbite oko. Z lasu wyszedł jeszcze jeden, ubrany jak jego towarzysze. Ubezpieczał tyły.

- Uwaga – mruknął obserwator – Dziadek w kajdankach, to nasz cel. Odległość pięćset metrów, maleje... bezwietrznie. Brak anomalii na linii strzału. Masz zielone światło

Dostosowała lunetę do odległości i najechała na niczego nie spodziewający się cel. To tylko cel… Jego twarz znalazła się na środku krzyża. Prowadzący znów zatrzymał oddział zaniepokojony czymś. Teraz. Delikatnie pociągnęła za spust. Kolba uderzyła przyjemnie w ramię. Strzał poniósł się echem po okolicy. Widziała jak z głowy mężczyzny bryzga krew a ciało bezwolnie opada na ziemię. Czwórka pozostałych na polanie ludzi rzuciła się na ziemię znikając w trawie.

- Pocisk w celu. Ładnie – Obserwator poklepał ją po plecach – No, ruszaj tyłek. Reszta pewnie się za nami stęskniła, a tamci  pewnie mają gdzieś w okolicy kolegów. 

Norwegia #2

Cześć! Dzisiaj znowu dostarczę Wam dawkę ciekawostek o Norwegii, o których prawdopodobnie nie słyszeliście.




Norweskie domy



Norweskie domy jednorodzinne są najczęściej drewniane. Tylko niekiedy mają murowane elementy. To właśnie dzięki temu zwyczajowi Norwegowie mają w wakacje tyle pracy, bo co 8-10 lat trzeba takie domki malować. A mniej więcej co 15-20 trzeba wymieniać deski.

Przechadzając się w Norwegii po miastach, można zauważyć, że owe domki są w większości białe, A często zdarzają się również czerwone.

Dlaczego?


Kiedyś, w Norwegii biały kolor domu zazwyczaj oznaczał zamożnego właściciela, ponieważ po prostu, biała farba była kiedyś bardzo droga - najdroższa. Za to czerwona najtańsza, ponieważ pozyskiwana z rybnej krwi.

W Norwegii nikogo nie dziwi drewniany dom, z trawą na dach. Ten widok jest bardzo charakterystyczny dla Norwegii. Czasem, na większym domu, zdarza się, że na dachu rośnie sobie drzewko.







A... reszta?


W Norwegii nasz odpowiednik groszy istnieje, ale nigdy nie zapłacimy przykładowo 44,56 koron. Taką kwotę zaokrągla się do 45kr. Jednak jak w sklepie mamy do zapłaty 50,48 koron, płacimy 50kr. To rozwiązanie zdecydowanie usprawnia proces zakupów oraz powoduje, że mamy lżejszy portfel. Jednak gdy płacimy kartą, kwota nie zostaje zaokrąglana. Dlatego również, większość na zakupy zabiera ze sobą karty chętniej niż gotówkę. Podobno władze norweskie planują zastąpić gotówkę elektronicznym odpowiednikiem, w formie karty. Wtedy dzieci miałyby nawet swoje karty, oczywiście w pełni kontrolowaną przez rodziców.



Zakupy?

Kiwi - jeden z najtańszych norweskich supermarketów. Można znaleźć tam dużo ciekawych promocji, w dodatku w wielu sklepach tej sieci znajdziemy poczęstunek. Kawa, ciastko, chrupki... Czasem można załapać się nawet na tort (z okazji przemeblowania sklepu)!


Zostańmy jeszcze przy temacie zakupów. Coop - kolejny supermarket, w którym można kupić dość tanią żywność (mam na myśli głównie produkty marki Coop oraz te w promocji). W dodatku w prawie każdym Coopie jest WiFi.


W każdym supermarkecie (Rema 1000, Kiwi, Coop, Rimi) - krajalnica do chleba. Nie dostaniemy w sklepie pokrojonego już chleba - musimy zawsze skorzystać z krajalnicy w sklepie. Czasem potrafi się zrobić spory tłok koło niej...




Kawa <3

Kochasz kawę? Pijesz ją hektolitrami? Jedź do Norwegii! Norwegowie piją ją cały czas, średnio po 4-5 filiżanek dziennie. Przeciętny Norweg zużywa 9,9 kg kawy rocznie! Więcej kawy piją jedynie Finowie. Popularne są „wielkie dolewki” na stacjach benzynowych. Kupujemy jeden kubek termiczny np. na Statoilu i na wszystkich stacjach tej sieci możemy dolać sobie kawy.




I jak tu się dogadać?

W Norwegii występuje około 400 dialektów. Norwegowie z północy niekiedy nie są w stanie porozumieć się z tymi z południa. Dochodzi nawet do sytuacji, że rozmawiają ze sobą po angielsku! Co ciekawe są również wyróżniane dwa główne rodzaje języka pisanego – bokmål i nynorskTen pierwszy używa ponad 80% Norwegów. 




Elektryczne samochody

Coraz więcej Norwegów posiada elektryczne samochody. Aktualnie na drogach bardzo często można je znaleźć, a właściciele tego typu samochodów nie muszą płacić za miejsca parkingowe czy autostrady i inne płatne drogi, w dodatku mogą odliczyć sobie aż 25% VAT-u. Jednak rząd zastanawia się nad zniesieniem ulg dla posiadaczy tego typu aut.


Prawie wszyscy Norwegowie zapowietrzają się, gdy mówią

Ciężko to opisać, ale na pewno potraficie sobie wyobrazić, że jak Norwegowie mówią to co kilka słów wciągają w charakterystyczny, dość głośny sposób powietrze. Wychodzi z tego takie urocze „eh”.


Uwaga na trolle!

Trolle to najbardziej znane norweskie istoty mityczne. Są dość brzydkie, niebezpieczne i wredne. Mieszkają w lasach i jaskiniach, a na ich cześć powstała między innymi Droga Trolli. To właśnie tam znajdziemy jedyny w swoim rodzaju znak drogowy „Uwaga na trolle”.




Szkoła

W Norwegii poziom nauczania jest strasznie niski - jednak, jak już wiecie, nauka języków jest w niej na wysokim poziomie.

Książki i zeszyty - to wszystko funduje szkoła.

Podczas długiej przerwy (trwającej w moim przypadku 45 minut) można wyjść po za teren szkoły - nawet i na drugi koniec miasta, byleby później zdążyć na lekcje.

W norweskich szkołach jako normalna lekcja jest gotowanie - jednak w tylko w klasach 7 i 9 (czyli w naszej 6 i drugiej gimnazjum).

Tutaj uczą się więcej praktyki, niż teorii (choć nie zawsze wychodzi im to na dobre).



Polacy jako najliczniejsza mniejszość narodowa

Z danych na 2015 rok wynika, że w Norwegii mieszka ponad 100 tysięcy Polaków, co powoduje, że są najliczniejszą mniejszością narodową w tym kraju.

Jeśli widzisz gdziekolwiek w Norwegii ludzi na budowie, i krzykniesz do nich "cześć", to prawdopodobieństwo, że Ci odpowiedzą wynosi około 70% (testowane). :v

piątek, 13 listopada 2015

Oszlifowany, czy nie, czyli kogo nie widzimy.

 Są wśród nas osoby, które cierpią... Nie widzisz ich cierpienia, bo nie widzisz ich samych. A może to Ty sam jesteś tym niewidzialnym.

Tacy ludzie są trochę jak nieoszlifowane diamenty. Są zamknięci w sobie i nie chcą się ujawnić. Nikt o nich nie pamięta i nie zwraca na nich uwagi. Przecież tak niewiele osób wie, że zanim diament stał się diamentem musiał najpierw być tym jednym z wielu nieoszlifowanych kamieni szlachetnych. Tym, na które my nie zwracamy uwagi. Zanim poznał wszystkich tych ludzi, których teraz zna, musiał najpierw się przełamać i przy poznawaniu odezwać. Jednym to idzie łatwo i szybko, a drugim jednak trochę gorzej.

Wracając do tych, których nie widać; plączą się oni w Twoim życiu, a Ty nie zwracasz na nich uwagi. Może wydaje Ci się to straszne i niemożliwe, ale zastanów się... Czy podczas zaciekłej rozmowy z kimś nie zdarzyło Ci się nie zwracać uwagi na trzecią osobę, która chciała się dołączyć do rozmowy? Tak, właśnie ta osóbka, co stała obok i Was słuchała.
Właśnie w ten sposób uświadamiasz tej osobie, że jest niewidoczna.
A może to Ty sam jesteś kimś takim?

Każdy chce widzieć to co najpiękniejsze. Pomyśl... Masz przed sobą dwie bluzki. Pierwsza: ładna, czysta i pachnąca. Druga: podarta i brzydka. Którą bierzesz? Wiadomo, że pierwszą. Każdy chce przyjaźnić się z tym, kto jest osobą otwartą, o ciekawym charakterze i pięknym wyglądzie. Wszystko co szare odchodzi na bok.

 Ale spokojnie wszystko da się naprawić. Pomóżmy nieoszlifowanym diamentom stać się pięknymi diamentami. Oni po prostu skrywają to co mają w środku i boją się tego ujawnić. Boi się odepchnięcia, czy wyśmiania...

Ale! Przecież człowiek zawsze może go oszlifować, czyli zagadać przyjaźnie, tym samym dodając odwagi. Nie bądźmy na wszystkich obojętni. Żaden człowiek nie zasługuje na ignorancje.

A teraz rada dla tych, którzy czują się pokrzywdzeni i boją się rozmawiać. Tak, wiem ludzie szukają osób z którymi mogą dużo rozmawiać i bez problemu im wychodzi prowadzenie rozmowy. Ale uwierz mi, nie wszyscy. Przyjdzie czas i ktoś zobaczy jaki jesteś wyjątkowy. Ktoś, kto będzie miał dobre oko. Szukać trzeba przez całe życie przyjaciela. Przyjdzie i czas na Ciebie. Bo przecież kiedyś musi...

Na koniec metoda, która w złe dni zawsze na mnie działa. Może i Tobie pomoże.

 Masz jakiś problem. Przemyśl go jeszcze raz. Jak myślisz, jak długo będzie trwał?

- Dzień? - nie... Nadal jeszcze będzie
- Tydzień? - Zapewne jeszcze będziemy o nim pamiętać.
- Miesiąc? - hmm.. To zależy jaki problem. Jeśli mały to już zniknie, a duży jeszcze może trwać.
- Dwa miesiące? - Brzmi nieźle co? Za dwa miesiące możliwe, że wszystko się ułoży i nawet nie będziesz pamiętać tego co było złego. Tyle jeszcze przez ten czas może się wydarzyć pozytywnego! A więc wytrwajmy ten miesiąc, może dwa lub rok, by potem móc się cieszyć pozytywami, bo warto.

Tak, właśnie taki dialog prowadzę w swojej głowie podczas problemów. To dodaje otuchy. No i jeszcze dobra muzyka Reggae, ale pewnie niektórzy nie lubią tego typu muzyki, a my niczego nie narzucamy. ;)


Patrz w przyszłość - może to Ty ujrzysz jak ktoś staje się diamentem?

czwartek, 12 listopada 2015

Naprawdę


Siedzę, towarzysząc wartownikom z trzechsetnego metra, na północ od WOGNu. Wyczerpana opowiadam o dzisiejszym wypadzie. Kończąc, milknie również Pietrow z gitarą, skupiając się na tym, co przed chwilą powiedziałam. Wokół panowała ta przyjemna cisza, którą czasami przerywał trzask ognia z małego ogniska, wokół którego siedzieliśmy, pijąc grzybową herbatę.

To test to. Konkluzja ludzkości w takich momentach jest nawet przyjemniejsza, niż życie przed nią.

Dlaczego? Bo teraz jesteśmy prawdziwi. Nie mamy już podczepionych sznurków, za które pociągają “władcy świata”. Jesteśmy wolni od piorącej mózg telewizji, od tych, co mówią jak “należy”, czy od tego umysłowego więzienia - “Internetu”.

Kiedyś ludzie to lubili. Lubili być więzieni. Lubili, gdy ktoś myślał za nich. Bo niby dlaczego dawali się tak łatwo omamiać?
A może byli po prostu zbyt leniwi? Przemierzali tylko te wydeptane ścieżki, by nie przemęczać się, czy nie chcąc cierpieć przy szukaniu nowych, własnych dróg?
Dopiero teraz tak na prawdę zaczynamy żyć. Teraz potrafimy to udowodnić. Bo w końcu - Ty, siedzący z drugiej strony i czytający to - skąd wiesz, że to nie jest kolejna manipulacja?
My, teraz, potrafimy udowodnić, że jesteśmy prawdziwi - w końcu sami potrafimy, a nawet musimy samodzielnie myśleć. Teraz nie wpływają na to rozmaite środki masowego odbioru. Tylko my sami. Sami decydujemy o tym, jak mają wyglądać nasze poglądy, ideały czy wiara. Naszymi jedynymi ograniczeniami jesteśmy my sami.
Umysły wolne od ograniczeń takich jak telewizja czy internet w formie GPSu prowadzącego nas przez życie, a nasz własny umysł nie zważa na działania innych i każdy z nas ma osobistą definicję szczęścia…
To jest marzeniem ludzkości.

My to teraz mamy. Czyżby koniec świata był jedyną drogą do zdobycia tego, co najbardziej wartościowe? Wychodzi na to, że koniec świata, jest zaledwie początkiem prawdziwego życia.


Takie teksty wychodzą po dłuższym zastanawianiu się nad tym, co próbuje nam przekazać wcześniej wspominany przeze mnie Mr. Freeman. A niby to tylko zwykły bohater “kreskówki”.

A Ty? Kiedy zaczniesz żyć?

niedziela, 8 listopada 2015

Mr. Freeman

Cześć, wybaczcie, że dzisiaj tak krótko... Jednak nie bardzo wiem, o czym Wam dzisiaj napisać. Po prostu pokażę Wam pewną rosyjską kreskówkę, która potrafi zmusić nas do głębszego zastanowienia się nad tym, co oglądamy. Łapcie - pierwszy odcinek.


Potrafisz udowodnić to, że jesteś prawdziwy?

W końcu - masz umysł wolny od stereotypów, bezgraniczny, nie podlegający innym. Prawda?

No właśnie jednak nie prawda... Ale - sami zobaczcie, przekonacie się.



Z polskimi napisami - spokojnie.



wtorek, 3 listopada 2015

Wewnętrzne demony

Tajemnicze, złe istoty siedzące gdzieś tam, z tyłu naszej głowy (i to wcale nie są Zakapturzeni). Bez przerwy mówią... Mówią do nas.

Jaka jest ich misja? To proste. Próbują przejąć nad nami kontrolę. A jak ją najłatwiej przejąć? Gdy ofiara jest słaba. Nie fizycznie, a psychicznie.

Więc nasze wewnętrzne demony robią wszystko byśmy tacy byli. Słabi.
Byśmy nie wierzyli w siebie; byśmy myśleli, że to właśnie my jesteśmy na samym dnie; byśmy bali się sami podejmować decyzji; byśmy bali się przeciwstawiać, gdy jest to potrzebne.

W każdym siedzą takie demony.

Na przykład u mnie, jeden cały czas powtarza, że wszystko co zrobię - każda moja praca, nie ważne jaka, jest kiepska, nie warta niczego więcej niż wyśmiania. Że wszystko co robię jest złe.
Inny wytyka mi moje wady - mówi, że z nimi nic nie osiągnę, nie warto nic robić.
Trzeci wykorzystuje każdą, KAŻDĄ chwilę słabości, wciągając mnie powrotem na samo dno,
a czwarty natomiast każe mi porównywać się do innych - pokazuje jak kiepska jestem w tym co robię, na podstawie innych.

Tych demonów jest mnóstwo. I każdy ma w głowie jakieś inne. Najgorsze jest to, że one nie znikają. Nigdy. Nie możemy się ich od tak pozbyć. Czyhają one na każdą, nawet najmniejszą chwilę naszej słabości, by zaatakować, by przekonać nas.

Ciężko jest je przechytrzyć, jednak da się. Wiedząc o ich istnieniu - zastanówmy się, czy na pewno wszystkie myśli i głosy w naszej głowie (nie, nie chodzi tu o schizofrenie) należą do nas. Zawsze pomyślmy, czy na pewno nie damy rady? Czy jesteśmy tymi najgorszymi? Czy nasze wady są złe?

W końcu każdy je ma - bez nich byli byśmy nudni...

Nie karm ich! Nie karm swoich, ani cudzych demonów.

To jest ciężkie - jeśli o własne chodzi. Jednak trzeba się im próbować przeciwstawiać.


One tylko na to czekają. Na Twoją chwilę słabości. Nie daj się pożreć.


Do napisania tego postu, zainspirował mnie Marco Kubiś. Myślę, że warto zajrzeć na jego kanał na yt.

piątek, 23 października 2015

Norwegia

Cześć! Wybaczcie, za wrzucanie tak małej ilości postów, jednak ostatnio jest na to mało czasu. Jeden z adminów nie ma tymczasowo możliwości pisania dla Was, a ja mam więcej nauki - w końcu po wyjeździe za granicę trzeba się nauczyć języka.


Trochę o Norwegii.

Wykorzystując moją obecną sytuację, postaram się Wam opowiedzieć trochę o Norwegii. Parę losowych faktów, które mogą Was zaskoczyć, bądź zadziwić.


Swoją drogą - w Norwegii trochę jak w Zonie. Klimacik jest.

Tolerancja

Zacznijmy od tego, że Norwegowie są bardzo tolerancyjni, a co za tym idzie - wyrozumiali.
Jak wiadomo, W Norwegii można znaleźć ludzi z rozmaitych państw. Norwegowie są na nich otwarci. Chętnie pomagają emigrantom, ponieważ rozumieją, że wszystko może wydawać się u nich inne.

Języki obce


Norwegowie nie są na wysokim poziomie nauczania, jednak jeśli chodzi o języki - polska edukacja pod tym względem nie dorównuje norweskiej. Norwegowie - nieważne czy młodsze, czy starsze osoby - bardzo dobrze rozmawiają po angielsku. Nie znając norweskiego można się wszędzie dogadać. Czy to w sklepie, na poczcie, u dentysty, w szkole, w pracy, czy na ulicy...  po prostu wszędzie.
W szkołach, ucząc się angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, bądź jakiegokolwiek innego języka, lekcje prowadzone są zazwyczaj właśnie w tych językach.


Przesądy


Norwegowie to bardzo przesądni ludzie. Przykłady norweskich przesądów? Proszę bardzo:
Gwizdanie w stronę słońca wywołuje deszcz.
Miotła pod choinką w Wigilię chroni przed czarownicami i złymi duchami.
- Kamienie położone na kominku stanowią ochronę przed trollami.
- Młode Norweżki nie powinny dziergać swetra dla swojego mężczyzny, gdyż może to spowodować jego odejście.


Prawo allemannsretten


Norweskie prawo swobodnego dostępu do natury - pozwala ono na rozbicie obozu na dzikim terenie.
Są pewne zasady przy tego typu kempingowaniu:
- Namiot musi być oddalony przynajmniej o 150 metrów od zabudowań.
- Nie może znajdywać się na terenie prywatnym.
- Oczywistym jest, że po zwinięciu obozowiska należy zostawić po sobie porządek.



Prawo równości


Norwegia słynie z bardzo dużego równouprawnienia. Różnic między zarobkiem kobiet, a mężczyzn nie ma, bądź są nieznaczne. Prawnie za rodzinę uznawane jest nie tylko małżeństwo, a również związek partnerski czy konkubinat, także zawierany przez osoby tej samej płci. Władze Norwegii w imię równości postanowiły nawet w 2014 roku wprowadziły obowiązek służby wojskowej niezależnie od płci.


Potrawy


Na Boże Narodzenie Norwegowie mają w zwyczaju jeść owcze głowy. Zjadają całą głowę - łącznie z oczami, językiem czy uszami. Za największy rarytas z tego dania uważają oczy. Zazwyczaj najstarsza osoba ma przywilej zjedzenia ich - jeśli tego chce.



Lutefisk - ryba z ługu, znana też jako "ryba mydlana" - jedna z potraw, która może przyśnić się w nocnym koszmarze i której bodaj najtrafniejsza charakterystyka brzmi "ryba o wyglądzie i konsystencji zwłok, które zbyt długo leżały w wodzie".

Krótka informacja dla osób, które nie przepadały za chemią: Ług to wodorotlenek sodu rozpuszczony w wodzie, silnie żrąca substancja chemiczna, używana, między innymi, do czyszczenia odpływów, tępienia chwastów i produkcji biopaliwa.

Ciekawostka: Lutefisk zajmuje pierwsze miejsce portalu JoeMonster na najbardziej przerażające jedzenie świata!
W Norwegii często można spotkać zabawne, bądź "zabawne" teksty na koszulkach, czy kubkach, dotyczące tejże potrawy:


Co Wy na to? Lutefisk również je się zazwyczaj na Boże Narodzenie.


Narodowym przysmakiem jest słodki brązowy ser dostępny w sklepach. Norweska nazwa - brunost. (Również nie polecam.)


Norwegowie uwielbiają cukierki ,,lakris”, które smakują jak pasta do zębów.


W restauracjach - nawet tych najdroższych - podają do picia wodę prosto z kranu. Woda w Norwegii jest tak czysta, że można ją ze spokojem pić prosto z kranu. Takowa jest nawet zdrowsza, niż butelkowana.


Norwegowie zawsze mają czas - bez stresu.


W Norwegii stosuje się tak zwane "bezstresowe wychowanie". Uczeń w szkole nie może chodzić zestresowany, dlatego również nauczyciele nie mają prawa na niego krzyczeć - nawet jeśli coś przeskrobał, ponieważ owego nauczyciela, który krzyknie na ucznia można pozwać do sądu.
Do nauczycieli w Norwegi mówi się po imieniu. Nie ma zwrotów w stylu "Proszę pani mogłaby pani podejść?", mówi się po prostu "Astrid, podejdź".
Jednak nie tylko nauczyciele muszą uważać. Gdy uczeń mobbinguje innego ucznia, zostaje bardzo surowo ukarany. Jednak jak już wcześniej pisałam - Norwegowie są bardzo tolerancyjni, więc mobbing w szkole jest prawie znikomym problemem.


Norwegowie nie przejmują, ani nie stresują się szkołą, czy pracą. W pracy zazwyczaj "na wszystko mają czas". Nie śpieszą się, mają ochnaście przerw na kawę - wszystko powoli i bezstresowo.

Zazwyczaj jeżeli Norweg umówił się na spotkanie, i spóźni się dziesięć minut - nic się nie stanie. W końcu - "to tylko dziesięć minut".


Przechodzenie przez jezdnię


Tak jak w Polsce trzeba czekać nawet na pasach, aż samochód Cię przepuści, tak w Norwegii po prostu wchodzisz na przejście. W końcu - piesi mają pierwszeństwo. Jeśli nie przepuści się pieszego na pasach, można nawet dostać mandat. Jadąc samochodem, trzeba zawsze być czujnym i ostrożnym, ponieważ zawsze przed maskę może wyskoczyć nam pieszy.


Jak to, nie ma parteru?


Dokładnie tak! W Norwegii nie ma czegoś takiego jak parter. Jest od razu pierwsze piętro. Czasem łatwo się przez to pogubić - więc należy pamiętać, gdy się rozmawia z Norwegiem, który mówi nam na przykład na jakim piętrze jest dane biuro, że mówiąc pierwsze piętro, chodzi o parter.


Parę przydatnych zwrotów po norwesku:


Jeg snakke ikke norsk (czyt.: Jej snake ike noszk) - Nie mówię po norwesku.

Jeg heter... - Nazywam się..

Hei (czyt.: Hai) - Cześć

Kan du snakke enkelsk? (czyt.: Kan snake engelsk?) - Rozmawiasz po angielsku?

Kan du hjelp meg? (czyt.: Kan jelp mej?) - Czy możesz mi pomóc?


Jak nie pomylić naszego rozmówcy z toaletą?


O co chodzi? Już tłumaczę. Słowo "du" znaczy "ty". Jednak bardzo ważna jest wymowa tego słowa, ponieważ, gdy powiesz po prostu "du", to wiedz, że powiesz "toaleta".
Dlatego we wcześniejszych zwrotach, w zapisie fonetycznym, użyłam węgierskiego "ű". Chcecie wiedzieć jak dobrze to wymówić, starczy wpisać w Google translate "Dű".

W języku norweskim szczególną uwagę trzeba zwracać na wymowę.
Ponieważ istnieją słówka różniące się jedną literą, na przykład:

Å spise - jeść
Å spisse - ostrzyć

Mówiąc "Jeg spise aple" (jem jabłko), słowo "spise" wymawiamy przedłużając "i".
Ponieważ jeśli powiemy "spise" z krótkim "i", będzie to oznaczać "Jeg spisse alpe" (ostrzę jabłko). Trochę przerażające, jak wymowa może zmienić sens zdania, prawda?




Norwegia jest piękna


































środa, 14 października 2015

Zjawiska paranormalne

Ludzie od dawna interesowali się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Duchy, UFO, telekineza, Yeti, czarownice... One istniały już od naprawdę dawien dawna. Obserwacje tych zjawisk jednak powtarzają się do dziś, a czasem nawet są potwierdzane przez kilku świadków. Pytanie tylko, czy człowiek poskracał zmysły i jest psychicznie chory. Czy może to wszystko jest prawdą, a może ludzie po prostu chcą wierzyć w coś co nie istnieje, bo bez tego świat byłby nudny?
Dziś przedstawię Wam kilka zjawisk z dwóch stron. Sceptycznej i potwierdzającej jej istnienie.

Telekineza to podnoszenie przedmiotów za pomocą tzw. "siły woli". Inni sądzą, że zdolność tą można wyćwiczyć, a inni, że trzeba się z nią urodzić. Nigdy nie potwierdzono istnienia tej umiejętności.

Argumenty potwierdzające istnienie telekinezy: Wpisując na YouTube hasło "telekineza" od razu wyskoczą nam filmiki różnego rodzaju. Zaczynając od tych na których dzieci ćwiczą właśnie to, kończąc na tych z lat 80 na których starsze kobiety pokazują już dobrze wyćwiczoną umiejętność. Te są najbardziej realistyczne.
Podobno też robiono badania na szczurach, które polegało na wycięciu pewnej części mózgu. Po zabiegu zwierzęta funkcjonowały normalnie bez zarzutów, a naukowcy stwierdzili, że także i człowiek nie wykorzystuje 100% swoich możliwości mózgu. A więc telekineza może być jedną z takich naszych ukrytych możliwości. Podobno można ją wyćwiczyć samemu. Jak? Zacznijmy od najprostszego. Bierzemy gumkę i w nią wciskamy igłę, a na igłę papier złożony w kształt tzw. Parasolki. Wpatrujcie się w papierek i otoczcie go rękami. Wyciszcie się i skupcie na czynności. W tym momencie musicie wbić sobie w głowę to, że papierek naprawdę się porusza. Działa? Pierwszy etap zaliczony! Teraz spróbuj na cięższych przedmiotach. Uwaga to się podobno ćwiczy miesiącami.
Zjawisko telekinezy badali także naukowcy, ale żadnych wniosków z badań do tej pory nie wynieśli. Świat i tak jest już pełen tajemnic.

Sceptyk: Efekt telekinezy można łatwo osiągnąć będąc dobrym iluzjonistą. Możliwe, że na filmikach wykorzystano zwykłą sztuczkę z taśmą nitką, czy innymi przedmiotami. Ćwiczenie z parasolką z papieru jest także do wyjaśnienia. Jeśli otaczały go ręką to ocieplamy pole wokół niego co powoduje jego ruch. Nie wykorzystujemy 100% mózgu? Otóż nie! Badanie to było prowadzone parę lat temu a wnioski źle wyciągnięte. Fakt szczury poruszały się prawidłowo, ale wzrok? Nikt tego nie sprawdził. Możliwe, iż została wycięta akurat ta część odpowiedzialna za to i obraz został tylko trochę zamazany. A nawet gdyby nam wycięto jakąś część narządu, po czym dokładnie zszyto umarlibyśmy od razu, gdyż mózg jest odpowiedzialny za praktycznie całe ciało.

Duchy... Osoby zza światów odwiedzające żywych, to chyba temat najbardziej prawdopodobny i powodujący najwięcej sporów.

Potwierdzenie ich istnienia: Jak wyjaśnić to, że podczas wypowiedzenia odpowiedniej modlitwy możemy skomunikować się ze zmarłym i usłyszeć prywatne informacje? Dlaczego ludzi oni odwiedzają, dają wsparcie lub straszą. W internecie z łatwością znajdziecie zdjęcia, których pochodzenia nie wyjaśniono. Najbardziej zainteresowało mnie to na którym jest rodzina pozująca do zdjęcia a za nim wisi trup, a raczej duch. Niektórzy sądzą, że mogiła spadła ze strychu w momencie robienia zdjęcia. Okej. Mogła spaść, ale czy gdyby tak faktycznie się stało to ze spokojem nadal byśmy byli wpatrzeni w obiektyw aparatu? Raczej nie. Rodzina nie mogła słyszeć huku spadania, a raczej postać pojawiła się nagle i bezszelestnie chcąc przekazać jakąś wiadomość o tym mieszkaniu.

Sceptyczny punkt widzenia: Człowiek bardzo chciałby móc skontaktować się ze zmarłym i swobodnie pogadać z nim tak jak kiedyś. Pamiętajmy, że większość takich niby kontaktów z duchami trzeba rozszyfrować z szelestów np. Radiowych. Bardzo łatwo w tedy coś zmyślić i lekko dopasować to do szumu i wpoić niedoświadczonym ludziom. Co do zdjęcia... Mimo, że wygląda na stare nie można wykluczyć tego że osobą zwisającą mogła być lalka wielkich rozmiarów.

Teorie Nostradamusa

Potwierdzenie: Nostradamus już dawno przewidział to co działo się u nas w Polsce dawno temu. Wiedział, że będzie II wojna światowa i że to Niemcy będą tą złą stroną. Przewidział też powstanie niektórych rzeczy z których teraz korzystamy. Np w jednej z przypowieści jest fragment: "na niebie będą latać żelazne ptaki". O co chodzi? O nasze samoloty! W tamtych czasach Nostradamus nawet nie miał pojęcia jak je nazwać, a sam z czegoś takiego nie mógł korzystać. A więc jaka jest prognoza na następne lata? Podobno według Nostradamusa w tym lub przyszłym miesiącu ma powstać trzęsienie ziemi. Spokojnie nie w Polsce, a (jeśli dobrze pamiętam) USA. Koniec świata będzie w tedy kiedy papież będzie " czarny" (papież Franciszek jest nazywany czarnym).

Sceptyk: Nostradamus opisywał wszystko to co widział w bardzo dziwny sposób który można zinterpretować w różny sposób i dopasować do wydarzeń sprzed lat według potrzeb.

sobota, 10 października 2015

American horror story

Cześć! Więc... Nie mam pojęcia od czego zacząć.


Przede wszystkim przepraszamy za postój na blogu, jednak nie bardzo mamy motywację do wstawiania tutaj czegokolwiek jako tako systematycznie. :c

To jak, może pomożecie?

Zostawcie jakikolwiek znak potwierdzający to, że jednak czytacie nasze posty, i jest sens prowadzenia tego dalej. Ponieważ to zawsze motywuje - miło jest wiedzieć, że ktoś to czyta, i widzieć właśnie Waszą aktywność tutaj. To jak? Motywujemy? :D


American horror story

American horror story, znany jako po prostu AHS, to serial, opowiadający różne mroczne historie. Co sezon jest nowa historia, więc nie trzeba oglądać wcześniejszych sezonów, by zobaczyć na przykład czwarty; Freak show.

AHS szczerze mówiąc, nie jest serialem dla normalnych ludzi. Duża dawka przemocy, seksu bądź samego wykonania jest tego dowodem.

Nie mniej jednak cytując znany tekst, który widzowie tego serialu znają doskonale:





Za co kochamy American horror story?



Klimat!


AHS, mimo, że samo w obie nie ma na celu wystraszeniu widza, ma w sobie to coś. Jest w nim zachowany ten creepy klimat, dzięki któremu po prostu chce się to oglądać. Bym nie była gołosłowna - tutaj jest opening do czwartego sezonu.



I jak? Ma klimat. A to tylko opening. Teraz wyobraźcie sobie, jak wyglądają odcinki.


Nie tylko wygląda, ale również brzmi.



Serial ma naprawdę genialnie dobraną muzykę. Oprócz tego, na przykład we wcześniejszym wymienionym czwartym sezonie śpiewają również nasi bohaterowie. Ale za to jak... Sami się przekonajcie. Niżej znajdziecie piosenki wykorzystane w serialu - w wykonaniu aktorów.












Podoba się?


Genialna obsada!



Jessica Lange, Kathy Bates, Denis O'Hare, Sarah Paulson, Taissa Farmiga, Frances Conroy, Lily Rabe, Evan Peters, Emma Roberts. Większości z nich przedstawiać nie trzeba, nawet osobom, które z American Horror Story nie miały do czynienia. W najnowszym, piątym, sezonie zatytułowanym Hotel gra Lady Gaga. 
„Wbrew pozorom to nie jest tak, że chcieliśmy wielką gwiazdę, aby jeszcze bardziej wzrosła popularność naszego serialu. Może Was zaskoczę, ale to właśnie Lady Gaga sama zapytała, czy nie znaleźlibyśmy dla niej jakiejś małej roli. Gdy to usłyszałem, natychmiast się zgodziłem. Kto jak kto, ale Gaga idealnie pasuje do charakteru American Horror Story. Nie będzie to też żadna epizodyczna rola, a jedna z tych najbardziej istotnych dla całego serialu. Gaga nie miała żadnego problemu na planie – błyskawicznie wręcz nauczyła się wszystkich kwestii ze scenariusza. Jej pierwsza scena wygląda jak sześciominutowy, niemy film z dużą ilością krwi i nagości. Myślę, że jej występ będzie dla wszystkich wielkim zaskoczeniem.” – mówi scenarzysta Ryan Murphy, twórca serialu. Co Wy na to?


Creepy...




Gorąco zachęcam do obejrzenia American horror story. Radzę zacząć od czwartego sezonu, ponieważ oglądając właśnie Freak show, zakochacie się w AHS. (wszystkie sezony są dostępne na www.cda.pl)

niedziela, 20 września 2015

Bushidō - Droga wojownika

Japonia to kraj bardzo interesujący. Historia, kultura, mentalność - coś tak odległego i często niezrozumiałego dla przeciętnego Europejczyka, a jednocześnie wzbudzającego ciekawość. Z kolei u ludzi "nieprzeciętnych" ciekawość przeradza się w chęć zdobywania wiedzy na dany temat. To co podziwiam w Japończykach to ich waleczność, honor i konkretne, bardzo bezpośrednie podejście do życia. Skąd to się wzięło? Z najzwyklejszej normalności. Wspomniane wcześniej wartości były kiedyś niemalże na całym świecie czymś zwykłym, nienadzwyczajnym. Przez wieki niestety w wielu kulturach zatarły się, zniknęły. Na ich miejsce weszły kłamstwo, chciwość i zazdrość. Jednakże nie w Japonii. Stare zasady i wartości za nimi idące choć niezapisane, to zawarte zostały w kodeksie zwanym Bushido - Drodze wojownika. Kodeksie, który zacząłem studiować i który pokrywa się pod wieloma względami z moim systemem wartości.

Tym samym zaczynam serię wpisów dotyczących Bushido i tematów niejako "przyległych" do niego.





Na początek ogólnie, o samym Bushido, jego historii i zasadach jakie w nim zawarto. 

Bushido tłumaczy się na język polski jako "powinność" czy "moralność", ale też "droga wojownika". I jest to tłumaczenie bardzo trafne ponieważ zasady zawarte w kodeksie dotyczyły klasy wojowników -  Samurajów. Rozwijał się od czasów panowania w Japonii feudalizmu i zakończył po tak zwanej restauracji Meiji (o której m.in w innym wpisie) likwidującej podział klasowy.

Zasady zawarte w Bushido pomagały samurajom samodoskonalić się tak fizycznie jak i psychicznie. Określały stosunek do swojego władcy i innych klas społecznych. Kodeks zawiera w sobie elementy zen, buddyzmy, konfucjanizmu oraz rodzimej religii japońskiej - shinto. 

Z shinto zaczerpnięto umiłowanie dla przyrody i rodzimej ziemi oraz szacunek wobec przodków. Religia ta ukształtowała w Bushido dwa pojęcia - patriotyzm oraz wierność suzerenowi. 

Z buddyzmu a zwłaszcza Zen przyswojono zasadę surowej i bezwzględnej samokontroli którą osiągano dzięki medytacji. W transie samuraj wyciszał swój umysł, "poznawał" go i odnajdywał tym samym wyjścia z trudnych sytuacji.


Z konfucjanizmu przejęto zasady takie jak wypełnianie zobowiązań moralnych, posłuszeństwo swemu władcy oraz obowiązek ciągłego samodoskonalenia się. Ze względu na ostatnią z wymienionych, samurajowie ogromną pogardą darzyli chłopów, których egzystencja była jednostajna, monotonna i niekonstruktywna, a więc i bezwartościowa.






Tak też przez wieki kształtował się etos samurajski, w którego zasadach określono podejście na różne wartości, które pokrótce wymienię w kolejnych akapitach. Tutaj należy wspomnieć, że Bushido kształtowało się w okresie feudalizmu i w związku z tym niektóre z zasad w moim rozumowaniu Drogi zostały wyeliminowane lub minimalnie zmienione. O tym jednak w kolejnym wpisie, teraz trzymać się będę ściśle tego co zawarto w kodeksie pierwotnie. 


Sprawiedliwość 

 "Prawość jest siłą wejścia bez wahania na drogę, którą wskazuje rozum, która każe umrzeć, gdy trzeba umrzeć, uderzyć, gdy trzeba uderzyć".

Niemniej, należy pamiętać, że sprawiedliwość nie była dla samurajów wartością najwyższą. Samuraj był przede wszystkim wierny poleceniom swojego pana, ale jednocześnie nie robił nic, co uznawał za niehonorowe. 

Odwaga

Samurajowie byli przede wszystkim wojownikami, odwaga i hartowanie swojego męstwa były więc bardzo ważne. Tchórzy wyszydzano i uznawano za ludzi gorszych. Czyny odważnych zapamiętywano na wieki. Samuraj gdy umierał, upadając starał się być zwróconym twarzą ku wrogom. 

Dobroć i współczucie

"Jeśli książę jest pełen cnót, ludzie lgną do niego, wraz z ludźmi przychodzi ziemia, z ziemią z kolei – bogactwo, a bogactwo da mu nagrodę za szlachetność ducha. Cnota więc jest korzeniem, a bogactwo pędem". - Konfucjusz.

Samurajowie darzyli również szacunkiem swoich wrogów, a więc i potrafili okazywać dobroć swoim wrogom. Jednakże tylko wtedy, gdy ci na to zasługiwali. Dla tchórzy i ludzi bez honoru nie było łaski. Za niegodnego współczucia uznawano człowieka, który się poddał. Kogoś, kto wolał żyć kosztem honoru. 


Mimo tej surowości, samurajów od dziecka wychowywano by byli wrażliwi na przyrodę i piękno. Wdrażano w nich również zmysł empatii. 


"Wojownik, który na zewnątrz nie okazuje odwagi, a w sercu nie nagromadzi tyle współczucia, żeby mu pierś rozrywało, nie będzie umiał przestrzegać prawdziwych zasad rzemiosła wojennego. Samuraje zaś, którzy na jednym ramieniu dźwigają lojalność i oddanie wobec pana, a na drugim odwagę i współczucie, a dźwigają je w dzień i w nocy, aż do bólu ramion – w wystarczającym stopniu wypełniają swoją powinność. Samuraj z samą tylko odwagą, bez współczucia, niechybnie przepadnie, i wiele znamy takich przypadków z dawnych i nowych czasów" - mnich buddyjki, Tannen


Uprzejmość


Samuraj winien być wzorowym członkiem społeczeństwa - kulturalnym, pomocnym i niezawadzającym innym jeśli nie jest to wymagane. Uprzejmość w Bushido jest ściśle powiązana z opisywanym już współczuciem. Charakterystyczne było dzielenie z kimś krzywdy. Np. gdy rozmawiając z kimś na ogromnym skwarze, nasz towarzysz nie posiada parasola by uchronić się przed słońcem, my posiadając takowy, odkładamy go na bok. Dziwne, nie?



Szczerość


Jest to wartość stojąca w Bushido wyżej od uprzejmości. Odnosiło się to również do relacji między wasalem a jego panem. Stawianie etykiety nad prawdą było piętnowane jako łudzenie pięknymi słówkami i potępiane. Wasal, który jedynie się przypochlebiał swemu panu, a nie ukazywał mu jego błędów, był piętnowany jako nei-shin, czyli lizus. Za szlachetne było uważane odwodzenie władcy od głupich kroków, nawet kosztem własnego życia, tzn. popełniając samobójstwo-protest, zwane kanshi


Innym przykładem jak ważna dla samurajów była prawdomówność, to ich pogarda do kupiectwa. Gdy zawierano transakcje, nie spisywano umów. Słowo dane przez jednego samuraja drugiemu, było największym gwarantem uczciwości. 


Samodyscyplina i samodoskonalenie się


Poprzez medytację i znajomość własnego "wnętrza" samurajowie potrafili zdyscyplinować tak swój umysł jak i ciało. 


"Na początku, kiedy człowiek traci oddech w biegu, jest to niemiłe. Ale jakże przyjemnie jest po takim biegu przystanąć. A jeszcze przyjemniej jest usiąść. Potem jeszcze milej jest położyć się. Ale najmilej jest wziąć poduszkę i porządnie się wyspać. Takie powinno być ludzkie życie. Człowiek powinien za młodu zdrowo się natrudzić, a potem po trochu dochodzić do spokoju".


"Skoro staliśmy się lepsi niż wczoraj, od jutra zacznijmy się doskonalić; przez całe życie, dzień po dniu, trzeba dążyć do perfekcji. To też nie kończy się nigdy".


 Dużą wagę przywiązywano również do wyglądu zewnętrznego:


"Pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat temu samuraj każdego ranka brał kąpiel, golił przód głowy, wcierał pachnidło we włosy, obcinał paznokcie u rąk i nóg, ścierał pumeksem i wygładzał skórę stóp, starannie doprowadzał się do porządku, a już zwłaszcza zbroję i ekwipunek chronił przed rdzewieniem, odkurzał i pozostawiał lśniący i gotowy do użytku. [...] W każdej chwili masz być gotowy na śmierć, ale jeśli zostaniesz zabity w stanie ogólnego zaniedbania, będzie to dowód braku wcześniejszego przygotowania duchowego. [...] Jeśli nieustannie w swym życiu będziesz gotów na śmierć w walce i jako ktoś z założenia już martwy będziesz wypełniał służbę i doskonalił sztukę wojenną, to nie zagrozi ci hańba. Ci, którzy w ogóle o tym nie myślą, których treścią życia jest samolubne folgowanie pożądaniom, co krok okrywają się wstydem i w ogóle tego nie zauważają"


Kwintesencją samokontroli wśród samurajów, było rytualne samobójstwo, tzw. seppuku. O tym więcej w kolejnych wpisach.



Wierność i miłość


Wierność w Bushido stanowi najwyższą wartość. Prawdziwy samuraj bez względu na wszystko powinien być oddany swemu panu. W grę wchodziło również własne życie. Tyczyło się to również oddania ukochanej osobie. Mężczyzna, który nie jest w stanie poświęcić się dla kobiety, którą kocha to tchórz bez honoru.


Śmierć


Bushi wychowywano w pogardzie dla śmierci, aby mogli bez wahania wypełniać obowiązki wasala. Za piękne umieranie uznawano śmierć w bitwie lub samobójstwo – seppuku. 


W jednej z samurajskich przypowieści możemy przeczytać o żalącym się starcu:


 "Nawet jeśli ktoś wezwie mnie do bitwy, jestem już zbyt stary i nie mogę walczyć. Mimo to chciałbym wtargnąć konno w tłum wrogów i polec w walce. Przykro myśleć, że wkrótce umrę tak bezużytecznie".





Tradycja i pamięć o przodkach


Te wartości jak już wspomniałem zaczerpnięto z rodzimej religii Japończyków, czyli shinto. Podtrzymywanie pamięci o przodkach wśród samurajów. było bardzo ważne. Świetnie oddaje to fakt, że w czasie wojen jeśli na polach bitew nie stawały całe masy wojska, wojownicy z obu stron przed rozpoczęciem walki po kolei opowiadali sobie historię swoich rodów.


Pieniądze


Jak wspomniałem, samurajowie gardzili kupiectwem. Honorem była nieznajomość wartości danej monety. Gdy zaś po zmianie ustroju z feudalnego samurajowie otrzymywali zamiast ziemi obligacje, większość z nich nie poradziła sobie z finansowymi zawiłościami.




Na podsumowanie


Po wspomnianej restauracji Meiji zlikwidowano podział klasowy, jednak Bushido nie umarło. Pozostało w sercach Japończyków co świetnie oddaje przykład żołnierzy japońskich z czasów II wojny światowej. To czego cywilizacja zachodnia nie mogła pojąć i uznawała za barbarzyństwo, okrucieństwo i głupotę było tak naprawdę zasadami, które z od stuleci z pokolenia na pokolenie trwały i trwają do dziś w dumnym, choć nieco skrzywdzonym narodzie japońskim.


Powyższy tekst jest krótki i mimo wszystko bardzo ogólnikowy. Sam dopiero zacząłem studiować Drogę i mam nadzieję kroczyć nią. Kolejny wpis zamierzam poświęcić swojemu spojrzeniu na Bushido. Jak ja, Europejczyk, który nie żyje w czasach feudalizmu spogląda na niektóre zasady i jak do nich podchodzi. Daje to też początek mojemu dalszemu studiowaniu historii, kultury i mentalności Japończyków. Swoją nową wiedzą i spostrzeżeniami będę się dzielił tutaj, mając przy tym nadzieję, że zainteresuję tym choćby małe grono osób.


Pozdrawiam, Maćko.